Od czterech lat ustrój Polski jest podmieniany kawałek po kawałku na autokratyczny. Zbliżające się wybory prezydenckie są prawdopodobnie ostatnią szansą na zatrzymanie tego procesu.
Nie wygląda to dobrze. Andrzej Duda dostaje w sondażach 40%-50% poparcia. Tymczasem, obserwując opozycję, można odnieść wrażenie, jakby brała ona udział w normalnych wyborach, w normalnym demokratycznym państwie i – co więcej – nie wierzyła w możliwość zwycięstwa, a jedynie chciała wykorzystać kampanię do zwiększenia popularności swoich ugrupowań. Obecnie widać jakiejkolwiek ponadpartyjnej strategii, zatem chociaż my zastanówmy się, co opozycja hipotetycznie mogłaby zrobić.
Rozważmy pewną grę. Z karteczek ponumerowanych od 1 do 100 losujemy jedną i zakrywamy. Każdy z uczestników typuje liczbę. Wygrywa ten, który poda liczbę najbliższą wylosowanej.
Najlepszą strategią jest obstawienie liczby 50 lub 51, ponieważ znajdują się one pośrodku i wylosowana liczba nie będzie różniła się od nich o więcej niż 50. Wybranie skrajnych liczb 1 lub 100 jest najgorszą strategią, ponieważ w połowie przypadków wylosowana liczba będzie różna o więcej niż 50! Moim zdaniem właśnie tak wygląda strategia Platformy Obywatelskiej, która stara się lokować blisko centrum sceny politycznej licząc, że tam właśnie znajduje się najwięcej wyborców.
Załóżmy jednak, że gramy z niecierpliwym przeciwnikiem, który z góry obstawił 80. Ponowne postawienie na 50 daje nam przewagę, bo wylosowanie liczby od 1 do 64 skutkuje naszą wygraną. Przeciwnik wygrywa, gdy wylosowana będzie liczba z zakresu od 66 do 100. Zatem:
- 64% – prawdopodobieństwo wygranej
- 35% – prawdopodobieństwo przegranej
- 1% – prawdopodobieństwo remisu
Można być jednak sprytniejszym i obstawić 79, wtedy nasze szanse istotnie się zwiększają, bo wszystkie liczby od 1 do 79 będą naszą wygraną. Wtedy:
- 79% – prawdopodobieństwo wygranej
- 21% – prawdopodobieństwo przegranej
PiS z Andrzejem Dudą obstawia 80. Musimy jednak pamiętać, że rozkład kart w naszej talii nie jest równomierny. Ostatnio mamy zdecydowanie więcej kart na prawo tj. bliżej 100, dlatego 80 Andrzeja Dudy może być optymalną strategią. Platforma nie może jednak wystawić kandydata 79, ponieważ lewica niebawem wystawi kandydata 30, który może jej zagarnąć lewą stronę. Paradoks opozycji polega na tym, że kandydat, który miałby szansę wygrać z Andrzejem Dudą nie ma szansy dostać się do drugiej tury ze względu na konkurencję w opozycji.
Zdumiewające jest to, że próbujemy udawać, że mamy do czynienia z normalnymi wyborami w normalnym państwie, jakby gra nie toczyła się o wszystko tj. o to, czy Polska będzie praworządnym krajem, czy autorytarnym. Może brak oczekiwanej sromotnej porażki w wyborach parlamentarnych nas uśpił? Rozumiem, że ludzie są zmęczeni Polsko-Polską wojną, ale partyjni stratedzy nie powinni tracić czujności. Nie ma znaczenia, kto się dostanie do drugiej tury. Znaczenie ma kto wygra wybory. Drugie miejsce się nie liczy. W tych warunkach nabijanie popularności swojego ugrupowania wydaje się tak bardzo małostkowe. Może to już ostatnie wybory, w których opozycja będzie miała jakąkolwiek szansę?
Największe nieszczęście, jakie może się przytrafić, to jeśli do drugiej tury dostanie się kandydat obstawiający 20. Musimy się pogodzić z faktem, że w tych wyborach wygra kandydat prawicowy. Lewica nie ma żadnych szans. Istnieje pokusa, aby odróżnić się od PiS właśnie akcentując wartości lewicowe. Jest to całkowite nieporozumienie. Wyborcy lewicowi będą głosować przeciwko Andrzejowi Dudzie niezależnie kto będzie kontrkandydatem. Dlatego najlepiej byłoby, gdyby Lewica nie wystawiła kandydata, bo na nasze nieszczęście mógłby się dostać do drugiej tury, po to jedynie, aby na chwilę zabłysnąć i ponieść druzgocącą porażkę. Lewica powinna rozumieć, że w tych wyborach nie rozstrzyga się spór pomiędzy Polską liberalną a socjalną, tylko Polską demokratyczną, a dyktaturą.
Potrzebny jest kandydat, który w warstwie obyczajowej będzie jawił się jak Andrzej Duda, ale zagwarantuje praworządność. Jeszcze raz, wszyscy o sympatiach lewicowych muszą się pogodzić, że niezależnie co by robili, to następnym prezydentem będzie osoba o poglądach prawicowych. Możemy jedynie wybrać pomiędzy strażnikiem Konstytucji, a jej profanatorem. Im szybciej się z tym pogodzimy, tym łatwiej będzie zastosować najskuteczniejszą strategię, aby wygrać to, co jest do wygrania. Sprawy drugorzędne muszą poczekać.
Moim zdaniem, z obecnie zgłoszonych kandydatów największe szanse na wygranie w drugiej turze z Andrzejem Dudą ma Władysław Kosinak-Kamysz. Oceniłbym go jako 70. Zdecydowanie można ufać, że będzie stał na straży Konstytucji. Ma on jednak podobny problem, jak Platforma z Lewicą. Nie może się zbytnio wychylić na prawo, bo równocześnie konkuruje z Platformą o centrum. W związku z tym najlepiej byłoby, gdyby Platforma razem z Lewicą zrezygnowały z wystawiania swoich kandydatów i poparły osobę, która ma największą szansę wygrać z obecnym Prezydentem w drugiej turze. Wizerunkowo mogą tu też dużo zyskać pokazując, że rozumieją rację stanu. Obecnie wystawianie kandydatów bez szans, jedynie, aby zabłysnąć w mediach — wydaje się małostkowe.
Podobnym kandydatem do Władysława Kosiniaka-Kamysza jest Szymon Hołownia. Sondaże dają mu nawet 16% poparcia. Jednak nie mam pewności czy w drugiej turze, ktoś, kto nie ma politycznego doświadczenia, mógłby zyskać poparcie Polaków. Trudno przewidzieć jak Szymon Hołownia da sobie radę w debatach i wywiadach oraz jak zniesie presję i stres.
Wróćmy jednak do naszej gry i zastanówmy się co by było, gdyby wystawić kandydata 90. Wydaje się to absurdalne, ale jeśli weźmie się pod uwagę, że spora część wyborców jest i tak lojalna wobec pro lub anty demokratycznej opcji, a gra toczy się o niezdecydowanych, to plan ten miałby szansę powodzenia. Na Andrzeja Dudę wyborcy głosują głównie ze względu lojalność wobec PiS lub katolicki światopogląd. Jako osoba i mąż stanu Andrzej Duda jest całkowicie niewiarygodny. Co by było, gdyby wystawić kogoś światopoglądzie podobnym do Andrzeja Dudy, lecz kogoś, kto mógłby zagwarantować praworządność, bo o to się główna gra toczy? Rozumiem, że kwestie światopoglądowe dla wielu osób są kluczowe, ale bez unormowania spraw ustrojowych nie ma nawet możliwości na żadną dyskusję.
Tu przychodzą mi do głowy takie osoby jak Ludwik Dorn lub Marek Jurek. Prawdziwym jednak majstersztykiem ze strony opozycji byłoby pozyskanie Jarosława Gowina. Wiem – na pierwszy rzut oka wydaje się absurdalne. Zastanówmy się nad tym. Jarosław Gowin ma większe ambicje niż bycie przystawką dla Prezesa. Urząd Prezydenta dałby mu szansę realizowania swojego programu w sposób niezależny od nikogo. Możliwe, że Jarosław Gowin ma też już dosyć udziału w zamachu na praworządność. Miałby okazję pożegnać się z PiS głośno trzaskając drzwiami. Mógłby wrócić do PO, gdzie już wcześniej był lub stworzyć sojusz z PSL. Takie transfery polityczne nie powinny sprawiać problemów byłemu piłkarzowi. Dla opozycji zysk byłby wielokrotny.
- Wystawiłaby kandydata, który miałby szansę wygrać z Andrzejem Dudą.
- Spowodowała konsternację w szeregach PiS i zwątpienie we wszechmoc Prezesa.
- Wyprowadzenie ze Zjednoczonej Prawicy 18 posłów oznaczałoby utratę większości w Sejmie!
- Dwóch nowych opozycyjnych senatorów ustabilizowałyby przewagę w Senacie.
Posunięcie takie definitywnie zakończyłoby ofensywę „Dobrej” Zmiany. Na przeszkodzie stoją jednak różne małostkowości:
- Wizerunkowe interesy partii opozycyjnych,
- nasza złość na Gowina za przyłożenie ręki do zamachu na praworządność.
Przypominam, że być może to ostatnie wybory, w których będzie można zatrzymać PiS. Szkoda, że najprawdopodobniej z tej okazji nie skorzystamy, bo zabraknie nam trzeźwego spojrzenia i gotowości do odpuszczenia przegranych spraw.
Chyba że przebiegły plan opozycji polega na udawaniu, że wystawiają kandydatów. Małgorzata Kidawa-Błońska została wprowadzona jedynie taktycznie, po to, aby z razem z kandydatami Nowoczesnej i Lewicy we właściwym czasie zrezygnować udzielając poparcia Szymonowi Hołowni lub Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi.
Jeszcze bardziej zostałbym pozytywnie zaskoczony, gdyby okazało się, że Szymon Hołownia jest opozycyjnym projektem, ale o tym w tej chwili będę pisał jedynie małym druczkiem.
Podejście daje do myślenia, mimo silnych uproszczeń. Pominięto w tej analizie ambicje liderów partyjnych oraz trzeci tryb głosowania. Głosowania nogami, gdy ktoś nie znajduje kandydata, dla którego warto pójść na wybory. A pierwsza tura często działa mobilizująco na wielu wyborców.
W sumie jedynie w Centrum jest konkurencja wzajemnie osłabiających się Kidawy-Błońskiej, Kosiniaka-Kamysza i Hołowni.
Szymon Hołownia jako prezenter programów rozrywkowych może zyskać nieoczekiwane w sondażach poparcie widzów, a dodatkowo odpowiada na tęsknotę za kandydatem pozapartyjnym!