Wyborcy PiS wolą Hołownię od Trzaskowskiego. Wyborcy PO wolą Hołownię od Dudy. Wyborcy Lewicy wolą Hołownię od Bosaka. Wyborcy Konfederacji wolą Hołownię od Biedronia. Bezpartyjny Szymon Hołownia będzie doskonałym mediatorem dla skłóconego polskiego społeczeństwa.
Te wybory nie są konkursem piękności, w którym możemy wybrać sobie wymarzonego prezydenta. Odłóżmy emocje na bok i pomyślmy. Wygrana któregokolwiek kandydata z PiS czy PO będzie wiązała się z niezadowoleniem połowy społeczeństwa. W obecnej sytuacji potrzebny jest raczej dobry dla wszystkich kompromis. Szymon Hołownia wydaje się być kandydatem dla większości nieidealnym, lecz przez prawie wszystkich akceptowanym.
Czy chcemy, aby Polska była dobrym krajem wyłącznie dla nas czy dla wszystkich Polaków — również tych o przeciwnych poglądach? To jest tak naprawdę pytanie o to czy jesteśmy dobrymi demokratami lub jeśli ktoś woli czy jesteśmy dobrymi chrześcijanami. Różnią nas języki, ale rdzeń naszych wartości jest ten sam. Właśnie mamy okazję wykonać krok w kierunku zakończenia tej Polsko-Polskiej wojny.
Szymon Hołownia jest również najlepszym kompromisem wśród kandydatów opozycyjnych. Nie jest on związany z żadną partią, ale przede wszystkim jako jedyny ma szansę wygrać z Andrzejem Dudą. Liczba osób głosujących za i przeciw kandydatowi PiS jest wyrównana. W praktyce zdecydują wyborcy Konfederacji. Kto ich pozyska, ten wygra. Szymon Hołownia ma u nich zdecydowanie większe szanse niż Rafał Trzaskowski czy Robert Biedroń. Obaj panowie raczej ich odstraszą. Wyborcy KO i Lewicy i tak zagłosują przeciwko PiS, niezależnie kim będzie kandydat.
Szymona Hołownia bez partyjnych budżetów oraz struktur potrafił wspiąć się na drugie lub trzecie miejsca w sondażach. Mógłby zdziałać o wiele więcej gdyby uzyskał wsparcie opozycyjnych organizacji. Gdyby tylko partie potrafiły przełamać swoją małostkowość, to mielibyśmy „pewniaka” na stanowisko prezydenta.
Szymon Hołownia może jednak się nie dostać do drugiej tury i wtedy najprawdopodobniej prezydentem zostanie kandydat PiS, a środowisku opozycyjnemu pozostanie pocieszanie się: „o jak niewiele brakowało”. W tym wyścigu jednak drugie miejsce się nie liczy, niezależnie jak będzie blisko.
Przyczyną wygranej osoby wystawionej przez Jarosława Kaczyńskiego będzie upór opozycyjnych wyborców, którzy za wszelką cenę będą chcieli zagłosować na kogoś, kto w całości odzwierciedla ich poglądy w kwestiach obyczajowych. Możliwość takiego jednorazowego wyrażenia swojej opinii jest dla nich ważniejsza niż perspektywa męczenia się kolejnych 5-ciu lat z Andrzejem Dudą.
W tych wyborach nie chodzi o kwestie obyczajowe! Stawka jest o wiele większa. W nich rozstrzygnie się czy Polska będzie krajem całkowicie autorytarnym jak Rosja lub Białoruś, czy zachowany zostanie trójpodział władzy.
Decyzja o poparciu Szymona Hołownii nie jest pokierowana ani osobistą sympatią, ani zgodnością z moimi wartościami. Jest on najlepszym kompromisem zarówno dla opozycji, jak i dla zwolenników PiS. Wśród tych drugich mogą również być (lub niebawem pojawić się) osoby chcące, aby Jarosław Kaczyński rządził Polską, lecz, aby nie miał możliwości zostania dyktatorem.
Nie wspomniałem jeszcze o Władysławie Kosiniaku-Kamyszu, który byłby również przyzwoitym kompromisem. Nie będzie on jednak tak dobrym arbitrem jak Szymon Hołownia, ponieważ jest on liderem PSL-u. Szymon Hołownia też obecnie jest popularniejszy.
Za miesiąc Polska może być lepsza dla wszystkich. Nie kierujmy się swoimi osobistymi impulsami. Wybierzcie dobry kompromis!
Zagłosujcie również za mnie. Jeszcze nie otrzymałem swojej karty do głosowania, a do najbliższego punktu wyborczego w Los Angeles mam 2000 km. Nawet jeśli karta przyjdzie niebawem, to i tak niewielka jest szansa, że dotrze do Komisji Wyborczej na czas. Mnie wykluczono przemocą. Wy nie wykluczajcie się sami. Dobry Prezydent by na coś takiego nie pozwolił. Zadbałby, aby potrzeby wszystkich były zaspokojone, choć pewnie wszyscy mieliby uczucie niedosytu, ale tak to już jest z kompromisami.
W wielu miejscach zgadzam się z Twoim punktem widzenia. Masz rację, niezależny prezydent miałby o wiele większą szansę na pojednanie skłóconego narodu. Problem leży w tym że system jaki mamy (i to nie tylko w Polsce) nie pomaga w strategicznemu ponad partyjnemu myśleniu. Interes partii będzie zawsze przewyższał interes kraju. Do tego dochodzi nasze bardzo polskie „ja wiem lepiej” i oczywiście ego polityków.