Rafał Trzaskowski może liczyć na 72% głosów Polonii. Szacujemy, że na samym utrudnianiu przez PiS głosowania za granicą Prezydent Warszawy straci ok. 20 tys. głosów. Stanowią one ok. 0,1% różnicy w skali całego kraju, co przy bardzo wyrównanym wyścigu może przeważyć szalę zwycięstwa. Gdyby uwzględnić osoby, którym utrudniono lub uniemożliwiono rejestrację w wyborach, to końcowy wynik II tury mógłby być korzystniejszy dla Rafała Trzaskowskiego nawet o 1%!
Niezwykle trudno oszacować ile osób zarejestrowałoby się na listach wyborczych, gdyby głosowanie zostało przeprowadzone zgodnie z demokratycznymi standardami. Dzisiaj nie wiemy nawet ile osób zarejestrowało się ogółem. W tej i innych kwestiach musimy polegać na przeciekach informacji z instytucji państwowych.
Jednego możemy być pewni: z bałaganu za granicą korzysta PiS!
Chaos i dezinformacja, których ofiarą stała się Polonia, były łatwe do przewidzenia, zwłaszcza, że głośno o tym ostrzegano przed odrzuceniem weta Senatu. Kaczyńskiemu jednak nie opłacało się przeciwdziałać tej nadchodzącej katastrofie, ponieważ:
- W kontekście spadku poparcia dla Andrzeja Dudy, mimo zagrożenia epidemią, w interesie PiS było jak najszybsze przeprowadzenie wyborów
- Z wyników pierwszej tury wynika, że aż 80% wyborców polonijnych w nie popiera PiS.
Aby zobrazować metody działania PiS, chcemy przedstawić szacunkową liczbę głosów, które nieuczciwie odebrano kandydatom opozycji.
I tura wyborów
Frekwencja za granicą w I turze wyniosła 83,21%. Jest ona liczona jako stosunek liczby osób, które oddały ważny głos do liczby zarejestrowanych. Wielu zarejestrowanych wyborców nie odesłało jednak pakietu wyborczego, ponieważ otrzymały go za późno, nie dotarł wcale lub nie zawierał ważnej karty do głosowania.
Frekwencja w wyborach parlamentarnych w 2019 roku wyniosła 90,37%. Można spodziewać się, że byłaby wyższa, gdyby można było wtedy głosować korespondencyjnie.
Wybory prezydenckie cieszą się też zwykle większym zainteresowaniem, zatem skromnie szacujemy, że frekwencja wyniosłaby w I turze 92%, gdyby nie utrudniono wyborcom głosowania.
Oddano by wtedy o 33 tys. głosów więcej, co stanowi 0,17% wszystkich oddanych głosów (w Polsce i za granicą). Wyniki pierwszej tury pozwalają przypuszczać, że Andrzej Duda uszczknąłby dla siebie 0,03%. Reszta trafiłaby do pozostałych kandydatów, w tym 0,08% do Rafała Trzaskowskiego.
Oczywiście te nieoddane głosy nie zmieniłyby składu II tury, nawet gdyby uwzględnić osoby, którym nie udało się zarejestrować na listach wyborczych. Niedoszli wyborcy często nie mieli możliwości przedłużenia ważności paszportu. Z powodu powszechnego pośpiechu, krótkich terminów i dezinformacji wielu nie zdołało zarejestrować się na czas. Tym, którzy planowali, ale z powodu zamkniętych granic nie mogli głosować w Polsce, nie dano szansy na awaryjną rejestrację. W niektórych krajach w ogóle nie stworzono możliwości głosowania…
II tura wyborów
Pomimo że na rejestrację do drugiej tury był tylko jeden dzień, dodatkowo zarejestrowało się ok. 145 tys. osób. Gdyby nie awaria systemu przyjmującego zgłoszenia w końcowych 90 minutach, byłoby ich znacznie więcej, zwłaszcza, że można przypuszczać, iż wielu chętnych czekało na ostatni moment.
Pomimo tych utrudnień całkowita liczba osób zarejestrowanych za granicą wynosi ok. 519 tys. osób, co stanowi rekord! W poprzednich wyborach prezydenckich w 2015 roku było ich 257 tys.
Przewidując, że podobny jak w pierwszej turze procent pakietów nie zdąży wrócić do komisji na czas, można założyć, że “ubędzie” jakieś 45 tys. głosów. Tym razem pakietów do wysłania jest więcej, więc prawdopodobnie jest to niedoszacowanie.
45 tys. głosów zmieni frekwencję wyborów o 0,19%. Zakładając, że obaj kandydaci dostaną głosy swoich wyborców z I tury oraz że pozostałe głosy rozłożą się zgodnie z sondażem Ipsos, Rafał Trzaskowski wygra w Polonii z wynikiem 72.09%. Z powodu tych 45 tys. głosów, które „zaginą” po drodze, Andrzej Duda nieuczciwie zyska 0,09% w skali całego kraju.
Zakres manipulacji PiS
Jeśli obaj kandydaci mają równe poparcie, to różnica 0,09% może zadecydować o tym, kto zostanie przyszłym prezydentem. Gdyby uwzględnić osoby wykluczone z wyborów, ze względu na pośpiech, dezinformacje, awarie systemów itp., to mówilibyśmy pewnie o różnicy rzędu procenta.
Wykluczenie Polonii nie jest jedynym „projektem” wyborczym PiS. Partia ta używa państwowych instytucji, narodowego budżetu,mediów publicznych, a w ostatnich dniach nawet Poczty Polskiej (czyli spółki skarbu państwa) do prowadzenia kampanii wyborczej swojego kandydata i dezawuowania innych Tradycją stało się majstrowanie przy ordynacji wyborczej i wprowadzanie ludzi z nadania partyjnego do instytucji organizujących wybory, jak np. konsulaty. Nie wiadomo, czy gdyby nie te nieuczciwe triki, to kandydat partii rządzącej znalazłby się w ogóle w II turze.
Te wybory przypominają grę na pochyłym boisku, w których piłka sama toczy się do naszej bramki. PiS robi wszystko, aby spadek był jak największy. Prawdopodobnie przy następnych wyborach boisko będzie już pionową ścianą, gdzie żadna z opozycyjnych partii nie będzie w stanie kopnąć piłki tak wysoko, aby dosięgła ona bramki bronionej przez Jarosława Kaczyńskiego. Tak wygląda hybrydowa dyktatura w Rosji czy na Białorusi. Mamy ostatnią realną szansę, aby ten proces powstrzymać. Te machinacje wyborcze są przejawem lęku Kaczyńskiego o to, że przegra. Tym razem jest to bardzo prawdopodobne pomimo wszystkich nieuczciwości.
Podziękowania
Dziękuję Agacie Foryciarz i Robertowi Kowalskiemu za pomoc w wykonaniu szacunków oraz Nataszy Quelvennec za pomoc ze zredagowaniem tekstu.